Bornholm to duńska wyspa, słynąca jako raj rowerowy. Teraz mogę to potwierdzić. Tylu i tak zorganizowanych tras rowerowych nie widziałam nigdzie. A tu widziałam je tylko jako pieszy, bo ostatecznie bez rowerów zwiedzaliśmy wyspę.
Nie ma innej rady – na Bornholm trzeba dostać się promem. Podczas próby skalkulowania kosztów przeprawy okazało się, że ze Świnoujścia owszem, można dostać się na Bornholm ale przez Ystad. Korzysta się wtedy z dwóch przewoźników i podróż jest zdecydowanie droższa i dłuższa niż przeprawa z Sassnitz w Niemczech (podróż z Polski południowej), (przeprawa promowa dla samochodów, tylko dla ludzi możliwa z Kołobrzegu).
Bilety kupiłam online na www.faergen.com. Jeśli nie zależy na konkretnym terminie przeprawy, warto “pochodzić” nieco po stronce, bo ceny potrafią znacznie się od siebie różnić w zależności od dnia tygodnia i pory dnia. Mnie udało się wypośrodkować – dobra cena i dobra godzina przeprawy w odpowiadającym terminie. Przeprawę mieliśmy o 11:50. Podróż samochodem nocą odrzuciłam od razu. Nie chciałam abyśmy byli pierwszego dnia zmęczeni na maksa i dojeżdżali do celu na oparach sił.
W pierwszej wersji założyłam nocleg na obrzeżach Szczecina. Sieciowy tani hotel, blisko granicy i autostrady, tylko 250 km od promu. Nie dawał mi jednak spokoju fakt, że mogą zaskoczyć nas korki. Zdarzyło się to nam na niemieckich autostradach kilkakrotnie. Zapas czasowy? Ale jaki? Zrywać się w środku nocy to też trochę bez sensu. Zaczęłam szukać dalej i znalazłam hotel w odległości ok 5 km od przeprawy promowej.
Hotel Staphel w Sassnitz. Otoczony dzikim lasem. Pół kilometra w głąb od drogi, a cisza i spokój. Rano spokojnie zjedliśmy śniadanie i w rejs. Idealne miejsce jako “międzylądowanie”.
Tankowanie… Bak lepiej uzupełnić w Niemczech, gdyż na Bornholmie ceny wyższe 8,38 DKK na Totalu, 8,18 DKK na Esso (disel). W Niemczech 1,029 euro za litr, co dało tyle samo ile na BP tuż przed niemiecką granicą. My, aby zatankować, zjechaliśmy do Stralsund. Stacja Totala była zaraz przy zjeździe do miasta. Dalej po drodze była jeszcze jedna stacja, przy samej trasie, w okolicach Bergen.
Po zjeździe z promu wszystkie samochody kierowały się w prawo, w stronę płaskiego wybrzeża z plażami na południowym wschodzie. My jako jedyni skręciliśmy w lewo na północny zachód, w kierunku klifów, większej ciszy i spokoju. Zamieszkaliśmy w miejscowości Hasle, w Rutsker Feriecenter przy Kirkevej 6. W cenie mieliśmy rowery do naszej dyspozycji, jednak my zwiedziliśmy Bornholm pieszo i samochodem.
Bornholm pieszo
Wycieczka wokół wzgórza Hammerknuden – ok. 3 godz.
Po co te furtki? Teren jest ogrodzony ze względu na owce, które tam pełnią rolę naturalnych ogrodników.
- parking – klif 1 godz.
- klif – Store Fyr 1 godz.
- Store Fyr – Salomons Kapel 0,5 godz.
- Salomons Kapel – parking 0,5 godz.
Żółte kropy na kamieniach, utrzymują nas w przekonaniu, iż nie zeszliśmy ze szlaku.
Z Helligpeder do Vang – ok. 6 godz.
Inne miejsca, które zobaczyłam i nie żałuję
Hasle to miasteczko rybackie, jedna z najstarszych osad na wyspie. Przyjeżdżaliśmy tu do wędzarni na śledzia albo posiedzieć nad brzegiem morza.
Hammershus – ruiny średniowiecznego zamku.
Ronne jest stolicą wyspy. Zobaczyliśmy miasto, port i cytadelę.
Balka Strand i Dueodde to letniskowe miejscowości, które przyciągają amatorów plażowania.
Aby w spokoju obejrzeć plaże, wybraliśmy na to mocno nieplażową pogodę.
Nexo, miasteczko portowe, do którego przypływa katamaran z Kołobrzegu.
Svaneke – manufaktura szkła, browar i pyszne śledzie w restauracji przy wędzarni.
Aakirkeby – spacer po miasteczku i świetna zabaw w Natur Bonhorlm.
Vingården Lille Gadegård – winnica, okolice Pedersker (ul. Søndre Landevej 63)
Ciekawostki
- Noclegi na Bornholmie były z pościelą lub bez. Nie wiedziałam co to dokładnie znaczy, czy mam brać ze sobą kołdrę i poduszkę czy tylko poszewki na nie. W obiekcie w którym zarezerwowałam nocleg można było i bez pościeli i z pościelą, oczywiście za dodatkową opłatą. Opcja z pościelą wyglądała tak, iż dostaliśmy hermetycznie zamknięte komplety, w których było prześcieradło, poszewki i ręczniki i sami musieliśmy sobie przygotować spanie.
- W obiekcie mieliśmy możliwość zapłacić za końcowe sprzątanie (bardzo duże pieniądze) albo posprzątać samemu. Zaryzykowaliśmy drugą opcję. W ostatnim dniu skierowano nas do pomieszczenia, w którym po jednej stronie były zestawy do użycia, po drugiej już użyte. W zestawie były: wiadro, kolorowe ściereczki, płyny oraz instrukcja sprzątania. Ciekawe przeżycie.
- W wielu miejscach stały budki, w których umieszczone były różne produkty: miody albo ziemniaki, a to owoce oraz skarbonka i cena. To były takie budki samoobsługowe. Bierzesz jeśli potrzebujesz a zapłatę wrzucasz do skarbonki.
- Rowery były parkowane wszędzie bez linek, kłódek i innych zabezpieczeń. Dziwne wrażenie.
I jeszcze kilka przykładowych cen:
- chleb 20 – 35 DKK
- nachos w restauracji 50 DKK
- piwo w knajpce 50 – 60 DKK
- pizza 90 DKK
(2016)